Jest jedna seria książek, o której bardzo chcę napisać, ale się
trochę boję. Boję się, ponieważ według mnie jest to najlepsza seria
książek dla młodzieży ostatnich 10-lat i nie chcę napisać o niej w zły
sposób, żeby kogoś do niej nie zniechęcić. Niedawno skończyłam czytać
jej 9 część.
Mówię oczywiście o "Zwiadowcach" Johna Flanangana. Spędziłam nad jego książkami wiele godzin, pełnych uśmiechów, wstrzymywania oddechu, westchnień ulgi i zaciskania pięści. Uśmiechałam się, ponieważ książka ma wiele zabawnych momentów (zwłaszcza rozmów Halta z Horcem). Wstrzymywałam oddech, ponieważ wiele razy bohaterowie książki wpadali w poważne tarapaty i z zapartym tchem śledziłam ich przygody zastanawiając się jak oni się z tego wyplątają. Odczuwałam ulgę, bo wiele razy bałam się, że któryś z moich ulubionych bohaterów na zawsze opuści kartki książki. Zaciskałam pięści bezwiednie, bo czytając o walkach, podchodach, pojedynkach przejmowałam się losem bohaterów.
"Zwiadowcy" już od pierwszej części wciągneli mnie w swój barwny świat. Zaprzyjaźniłam z Willem, zakochałam w Horacu, polubiłam Allys, marzyłam żeby spróbować potrawy Jenny. No i pobierać nauki od Halta. I przejechać na Wyrwiju. Każda postać absolutnie mnie oczarowała, wydała mi się prawdziwa i złapałam się na tym, że po przeczytaniu kilku części zaczęłam o nich myśleć jak o dobrych znajomych.
Na okładce pierwszej części książka jest opisana jako "fantasy bez magii, tylko czysta przygoda" i wydaje mi się, że jest to bardzo dobre określenie. Historia Halta i Willa w niczym nie przypomina "Harrego Pottera", nie jest przepełniona czarami. Największą jej magią jest urok, który rzuca na czytelników. Kiedy zaczniesz nie możesz skończyć. A kiedy przerzucisz już ostatnią stronę, natychmiast pobiegniesz do komputera, żeby się dowiedzieć kiedy wyjdzie kolejna część.
Seria "Zwiadowcy":
Mówię oczywiście o "Zwiadowcach" Johna Flanangana. Spędziłam nad jego książkami wiele godzin, pełnych uśmiechów, wstrzymywania oddechu, westchnień ulgi i zaciskania pięści. Uśmiechałam się, ponieważ książka ma wiele zabawnych momentów (zwłaszcza rozmów Halta z Horcem). Wstrzymywałam oddech, ponieważ wiele razy bohaterowie książki wpadali w poważne tarapaty i z zapartym tchem śledziłam ich przygody zastanawiając się jak oni się z tego wyplątają. Odczuwałam ulgę, bo wiele razy bałam się, że któryś z moich ulubionych bohaterów na zawsze opuści kartki książki. Zaciskałam pięści bezwiednie, bo czytając o walkach, podchodach, pojedynkach przejmowałam się losem bohaterów.
"Zwiadowcy" już od pierwszej części wciągneli mnie w swój barwny świat. Zaprzyjaźniłam z Willem, zakochałam w Horacu, polubiłam Allys, marzyłam żeby spróbować potrawy Jenny. No i pobierać nauki od Halta. I przejechać na Wyrwiju. Każda postać absolutnie mnie oczarowała, wydała mi się prawdziwa i złapałam się na tym, że po przeczytaniu kilku części zaczęłam o nich myśleć jak o dobrych znajomych.
Na okładce pierwszej części książka jest opisana jako "fantasy bez magii, tylko czysta przygoda" i wydaje mi się, że jest to bardzo dobre określenie. Historia Halta i Willa w niczym nie przypomina "Harrego Pottera", nie jest przepełniona czarami. Największą jej magią jest urok, który rzuca na czytelników. Kiedy zaczniesz nie możesz skończyć. A kiedy przerzucisz już ostatnią stronę, natychmiast pobiegniesz do komputera, żeby się dowiedzieć kiedy wyjdzie kolejna część.
Seria "Zwiadowcy":
- Ruiny Gorlanu
- Płonący most
- Ziemia skuta lodem
- Bitwa o Skandię
- Czarnoksiężnik z północy
- Oblężenie Macindaw
- Okup za Eraka
- Królowie Clonmelu
- Halt w niebezpieczeństwie
- Cesarz Nihon-Ja
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentuj komentuj :)