I kolejny raz antyutopia

misjaivy "Misja Ivy" zapowiadała się ciekawie. Co prawda miałam świadomość, że to kolejna pozycja "young adults" wydana na fali popularności "Igrzysk śmierci", ale opis i okładka jakoś mnie zaintrygowały. Niestety po raz kolejny dałam się zwieść czarowi reklamy i marketingu...

Jak zawsze mamy zniszczone Stany Zjednoczone (tym razem po wojnie nuklearnej) i ludzi, którzy przetrwali. Jak zawsze dochodzi do walki do władzę, ktoś ją wygrywa i wpada na "genialny" pomysł utrzymania władzy i kontroli. Co roku zmusza się córki strony przegranej do poślubienia chłopaków ze strony wygranej.

A oto i nasza główna bohaterka - Ivy. Ivy ma poślubić syna prezydenta i go zabić. Nie jest do tego przygotowana, bo miała go poślubić jej siostra, ale coś się poprzestawiało i teraz to jej zadanie.
A oto i Bishop - syn prezydenta. Bishop jest postacią niezwykłą - jest tak idealny, przystojny, cukierkowy, czuły i w ogóle złozony z samych zarąbistości, że pokonał nawet Cztery z "Niezgodnej". Serio, ze wszystkich "idealnych ukochanych" ten jest najgorszy. Autorka NAPRAWDĘ przesadziła.
Do ślubu dochodzi, Ivy ma wątpliwości, Bishop ją kocha i jest super zarąbisty. Do czego to doprowadzi?

No cóż, ja się nie dowiem, bo absolutnie nie mam zamiaru czytać kolejnych części. "Misja Ivy" to sama przewidywalność i powtórki z tego co już było. Oryginalność - zero. No i nikogo nie obchodzi, że większość tych wydanych za mąż dziewczyn musi się "oddać" nowemu mężowi, że są poniżane i nieszanowane. Ważne, że Bishop taki nie jest, a Ivy ma słodko i pięknie.

Jedynym plusem jest to, że właściwie nie wiadomo kto jest głównym czarnym charakterem i manipulatorem. Ale i to już było, choćby w "Kosogłosie" gdzie Katnis nie zabija Snowa tylko Coin.
Moja ocena: 2/10
Tytuł: Misja Ivy
Autor: Amy Engel
Wydawnictwo: Akapit Press
Dla kogo: Wyłącznie pasjonaci dystopii i antyutopii

Komentarze