Na fali

„Galeony wojny” tom I J. Komudy to świetny sposób na… wypłynięcie na szerokie wody i to dosłownie! W książce przenosimy się do czasów kiedy byliśmy „spichlerzem Europy”, nieprzypadkowo więc głównym miejscem akcji (poza oczywiście Bałtykiem) jest Gdańsk, a zatem port, dzięki któremu Rzeczpospolita mogła czerpać niebagatelne zyski z uzyskanych nadwyżek żywności. Widzimy jak na dłoni jeden z akordów długotrwałej wojny Polski ze Szwecją o panowanie nad Bałtykiem. 

galeony wojny Nie sposób wymienić wszystkie atuty tej książki, powiem więc tylko o najważniejszych. Słyszymy brzęk białej broni, huk muszkietów a także (a może przede wszystkim) kanonadę dział okrętowych, taka różnorodność nie pozwala nam nawet na moment wpaść w monotonię. 

Głównym bohaterem jest Holender Arendt Dickmann co sprawia, że możemy jego oczami spojrzeć na Polaków z innej perspektywy. Warto wreszcie zwrócić uwagę na fakt, iż książka stanowi rzadki przykład powieści o XVII- wiecznej Polsce, gdzie polem działań są morskie akweny, a nie twierdze i starcia piechoty oraz jazdy.


Piotr

Komentarze