Nie lubię pisać niepochlebnych opinii. Łatwo jest się zachwycać
książką, bo nawet jesli ktoś sie z tym nie zgodzi to można wzruszyć
ramionami. W końcu to tylko moje zdanie, nikt nie musi mnie popierać. W
druga stronę nie jest już tak łatwo. Bardzo łatwo kogoś urazić, np. fora
internetowe pełne są stwierdzeń - "ta książka jest fatalna, a jeśli komuś się podoba to jest głupi" lub "płytka książka dla ludzi bez wyobraźni"
itp. Oczywiście to lekka przesada, ale jeżeli opiszę jakąś książkę
negatywnie to czy ktoś nie pomyśli o mnie źle (no bo jak można nie
zachwycać się tak cudowną książką?!) lub o sobie ("Recenzent chwali tę książkę - może jej nie zrozumiałam? Może jestem mało inteligentna?")?
Nie ma co wyolbrzymiać mocy recenzji - taki "Armageddon" z Brucem
Willisem - dostał złotą malinę, a i tak wszyscy to obejrzeli i jeszcze
płakali na końcu. Jak to się mówi o gustach się nie dyskutuje.
No cóż, ale recenzje niepochlebną napisać trzeba - nie ma tak, niestety, że każda książka jest boska i głęboka i wszystkim się podoba.
Niedawno na polskim rynku wydawniczym pojawiła sie książka "Dziewczyna w czerwonej pelerynie". Bardzo zachęcająca okładka, bardzo zachęcający temat. Mroczna, gotycka wersja bajki o Czerwonym Kapturku (ostatnio bardzo popularny temat - wczoraj była premiera "Bestii" Alexy Flinn, na podstawie "Pieknej i Bestii"). Byłam bardzo ciekawa jak została poprowadzona ta historia.
Najpierw trochę plusów. Sam pomysł jest całkiem ciekawy i dobrze zrealizowany. Pomimo bajkowych podstaw, Valerie nie jest grzecznym, uczynnym Czerwonym Kapturkiem jakiego znamy z bajki. Jest bardzo ciekawą postacią o silnej osobowości, na tle innych mieszkanców swojej wioski - jednostka wybitną. Do samego końca niewiadomo kto tak naprawdę jest wilkiem, sam czytelnik przerzuca swoje podejrzenia z jedenej postaci na drugą. Tak samo jest z wybrankiem serca Valerie - najpierw jest zdecydowana na Petera, potem Henry jest tak ujmujacy i oddany, że zaczynamy sie zastawiać. Tuż przed końcem książki pomyslałam, że ja wybrałabym kowala. Kogo wybrała główna bohaterka nie zdradzę.
A jakie są minusy? Bardzo wyraźnie widać, że książka napisana jest na podstawie scenariusza i autroka trochę męczyła się tym, że nie jest to "jej" historia. Moze też ja popełniłam błąd oglądając najpierw film. Dialogi są identyczne, a cała reszta jest po prostu obserwacją - Sara Blakley-Cartwright opisuje to co zobaczyła w filmie. Różni się tylko początek, gdzie opisane jest troche dzieciństwo głównej bohaterki.
Najgorszym momentem i filmu i książki jest scena, w której wykorzystany jest najsławniejszy motyw "Czerwonego Kapturka" - "babciu, a dlaczego ty masz takie duże oczy...". Wyraźnie został on wcisnięty na siłę, żeby tylko był, bez jakiegoś sensownego pomysłu dopasowanie go do całej historii.
No i może dosyć już mam filmów i książek o wampirach, wikołakach i demonach. Zdecydowanie jest już tego za dużo.
Pozyczyłam książkę około 18-letniej dziewczynie. Przeczytała i jej sie bardzo podobało.
No cóż, ale recenzje niepochlebną napisać trzeba - nie ma tak, niestety, że każda książka jest boska i głęboka i wszystkim się podoba.
Niedawno na polskim rynku wydawniczym pojawiła sie książka "Dziewczyna w czerwonej pelerynie". Bardzo zachęcająca okładka, bardzo zachęcający temat. Mroczna, gotycka wersja bajki o Czerwonym Kapturku (ostatnio bardzo popularny temat - wczoraj była premiera "Bestii" Alexy Flinn, na podstawie "Pieknej i Bestii"). Byłam bardzo ciekawa jak została poprowadzona ta historia.
Najpierw trochę plusów. Sam pomysł jest całkiem ciekawy i dobrze zrealizowany. Pomimo bajkowych podstaw, Valerie nie jest grzecznym, uczynnym Czerwonym Kapturkiem jakiego znamy z bajki. Jest bardzo ciekawą postacią o silnej osobowości, na tle innych mieszkanców swojej wioski - jednostka wybitną. Do samego końca niewiadomo kto tak naprawdę jest wilkiem, sam czytelnik przerzuca swoje podejrzenia z jedenej postaci na drugą. Tak samo jest z wybrankiem serca Valerie - najpierw jest zdecydowana na Petera, potem Henry jest tak ujmujacy i oddany, że zaczynamy sie zastawiać. Tuż przed końcem książki pomyslałam, że ja wybrałabym kowala. Kogo wybrała główna bohaterka nie zdradzę.
A jakie są minusy? Bardzo wyraźnie widać, że książka napisana jest na podstawie scenariusza i autroka trochę męczyła się tym, że nie jest to "jej" historia. Moze też ja popełniłam błąd oglądając najpierw film. Dialogi są identyczne, a cała reszta jest po prostu obserwacją - Sara Blakley-Cartwright opisuje to co zobaczyła w filmie. Różni się tylko początek, gdzie opisane jest troche dzieciństwo głównej bohaterki.
Najgorszym momentem i filmu i książki jest scena, w której wykorzystany jest najsławniejszy motyw "Czerwonego Kapturka" - "babciu, a dlaczego ty masz takie duże oczy...". Wyraźnie został on wcisnięty na siłę, żeby tylko był, bez jakiegoś sensownego pomysłu dopasowanie go do całej historii.
No i może dosyć już mam filmów i książek o wampirach, wikołakach i demonach. Zdecydowanie jest już tego za dużo.
Pozyczyłam książkę około 18-letniej dziewczynie. Przeczytała i jej sie bardzo podobało.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentuj komentuj :)