Wiadomo jest, że jeżeli jakaś książka nas zachwyci to sięgniemy po
jej kontynuację. Czekamy niecierpliwie na dzień premiery lub dostawy
nowości do biblioteki. Jest! Mamy ją w rękach! Czytamy!
"Kiedy odszedłeś" jest kontynuacją zachwycającej (moim zdaniem - recenzja) powieści "Zanim się pojawiłeś". Naprawdę nie mogłam się doczekać kiedy ją dostanę i przeczytam. I, niestety, jestem trochę zawiedziona...
Nowa książka o Lou zaczyna się jakieś półtora roku po zakończeniu
pierwszej części. No dobra - SPOILER SPOLIER SPOILER. Myślę, że nie da
się opisać fabuły bez zdradzania zakończenia jedynki, więc - Will umarł.
A właściwie popełnił samobójstwo. Lou nie może się po tym pozbierać -
pomimo podróży po świecie, a potem nowego mieszkania zapada się w swój
smutek. Nic nie wskazuje na to, żeby coś mogło wyrwać ją z odrętwienia w
jakie wpędza ją żałoba. Z rodziną kontaktuje się rzadko, z rodzicami
ukochanego nie ma kontaktu wcale. Nagle coś się wydarza, akcja
przyspiesza, pojawiają się nowe osoby w jej życiu.
Najnowszej książce Jojo Moyes powinno się wystawić dwie oceny - pierwszą jako nota kontynuacji, a drugą jak dla osobnej książki. Powieść szybko się czyta i myślę, że jako osobna pozycja, nie związana z "Zanim się pojawiłeś" robi dobre wrażenie. Obserwujemy jak bohaterka po przeżyciu traumy powoli wraca do życia. Czepia się tych małych okruchów, które mogą ją wyrwać z odrętwienia, jak zmienia się jej nastawienie do świata, otwiera się na nowe wyzwania i ludzi. W tym aspekcie autorka jest prawie mistrzynią. Niestety to wszystko sprawia, że powieść jest... gorzka i szara. Wszystko co się dzieje widzimy przez pryzmat tej okropnej szarości - to powolne gramolenie się do światła, ale po drodze w większości jest smutek i niepewność. Dlatego właśnie "Kiedy odszedłeś" nie pasuje mi jako kontynuacja historii Lou i Willa. W pierwszej części, pomimo ciężkiego tematu, było coś takiego, że czytelnik miał nadzieję, mógł się uśmiechnąć. Tutaj tego prawie nie ma - do tych paru chwil oddechu brnie się przez gęsta mgłę.
Dlatego właśnie książce należą się dwie oceny - druga część zagubiła tę lekkość, ale nadal jest to kawałek dobrej literatury obyczajowej.
Dla zainteresowanych - myślę, że można spokojnie przeczytać bez jedynki lub tylko po obejrzeniu filmu. Są może dwa wątki, których można nie zrozumieć bez znania poprzednika, ale nie mają one większego wpływu na fabułę.
"Kiedy odszedłeś" jest kontynuacją zachwycającej (moim zdaniem - recenzja) powieści "Zanim się pojawiłeś". Naprawdę nie mogłam się doczekać kiedy ją dostanę i przeczytam. I, niestety, jestem trochę zawiedziona...

Najnowszej książce Jojo Moyes powinno się wystawić dwie oceny - pierwszą jako nota kontynuacji, a drugą jak dla osobnej książki. Powieść szybko się czyta i myślę, że jako osobna pozycja, nie związana z "Zanim się pojawiłeś" robi dobre wrażenie. Obserwujemy jak bohaterka po przeżyciu traumy powoli wraca do życia. Czepia się tych małych okruchów, które mogą ją wyrwać z odrętwienia, jak zmienia się jej nastawienie do świata, otwiera się na nowe wyzwania i ludzi. W tym aspekcie autorka jest prawie mistrzynią. Niestety to wszystko sprawia, że powieść jest... gorzka i szara. Wszystko co się dzieje widzimy przez pryzmat tej okropnej szarości - to powolne gramolenie się do światła, ale po drodze w większości jest smutek i niepewność. Dlatego właśnie "Kiedy odszedłeś" nie pasuje mi jako kontynuacja historii Lou i Willa. W pierwszej części, pomimo ciężkiego tematu, było coś takiego, że czytelnik miał nadzieję, mógł się uśmiechnąć. Tutaj tego prawie nie ma - do tych paru chwil oddechu brnie się przez gęsta mgłę.
Dlatego właśnie książce należą się dwie oceny - druga część zagubiła tę lekkość, ale nadal jest to kawałek dobrej literatury obyczajowej.
Dla zainteresowanych - myślę, że można spokojnie przeczytać bez jedynki lub tylko po obejrzeniu filmu. Są może dwa wątki, których można nie zrozumieć bez znania poprzednika, ale nie mają one większego wpływu na fabułę.
Moja ocena: Jako osobna książka 7/10, jako kontynuacja 5,5/10
Tytuł: Kiedy odszedłes
Autor: Jojo Moyes
Dla kogo: Dla kobiet
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentuj komentuj :)