Królik samuraj

Królik-samuraj.

Królik samuraj.

Samuraj królik. Królik samuraj. Im więcej razy sobie to powtarzałam tym bardziej brzmiało to niedorzecznie. Jak można było narysować komiks o XVII-wiecznej Japonii i głównym bohaterem uczynić królika samuraja? Widać można było. I to w taki sposób, że zarumieniłam się myśląc ze wstydem, że chciałam skreślić tę historię tylko dlatego, że patrzyłam na antropomorfizację głównego bohatera zbyt stereotypowo.

Króliki są tchórzliwe. Jeżeli w jakiś bajkach dostają ludzkie cechy to tylko po to, żeby chować się za większym, odważnym zwierzakiem, który ma ich ochronić. Stan Sakai jest ponad to. Odrzucił ustalone reguły i stworzył świetnego bohatera - Miyamoto.

Seria "Usagi Yojimbo" rozpoczyna się tomem "Ronin" i obecnie liczy około 26 odcinków. Jej tytuł znaczy królik ochroniarz. Głównym bohaterem jest ronin, czyli samuraj bez pana. Jego przygody odkrywamy czytając kolejne krótkie historie połączone głównym wątkiem. Miyamoto podróżuje, uczy się, pomaga słabszym i walczy z wrednymi, od kiedy stracił swego pana w bitwie pod Adachigahara.

Kiedy już przeżyjemy pierwszy szok i zetrzemy kpiący uśmieszek ze swojej twarzy możemy wtedy zobaczyć, że mamy przed sobą całkiem niezły komiks. Jak informuje nas okładka autor "słynie z wielomiesięcznych, starannych badań nad historią i kulturą Japonii". Czytając da się to odczuć - pokazane rytuały, specjalistyczne słownictwo (oczywiście z objaśnieniami) oraz pewne zachowania naszych bohaterów są tylko wstępem do polubienia tego komiksu.

ronin usagi yojimbo stan sakai Postaci, które poznajemy to uczłowieczone zwierzęta, ale jak już napisałam, Stan Sakai unika robienia tego stereotypowo. Królik jest odważny i honorowy, Nosorożec (który normalnie byłby tępym mięśniakiem) jest cwany i sprytny. Za każdym razem po nowo poznanym bohaterze spodziewam się czegoś typowego i wtedy zostaję zaskakoczona. To według mnie największy atut serii "Usagi Yojimbo".

Jak to w komiksach o wojownikach bywa dużą część akcji zajmują bitwy, potyczki i pojedynki. Zwykle taki temat potraktowany jest na dwa sposoby: albo nikt nigdy nie umiera (jak w "Drużynie A" - ciągle się strzelali, a chyba nikt nigdy nie padł), albo serwują nam krwawą jatkę z flakami i latającymi kończynami. Miyamoto bywa raniony, zabija swoich przeciwników, czasami ucina nawet komuś głowę, ale rysownik oszczędza nam okropnych widoków i hektolitrów krwi. Może nie jest to super-realistyczne, ale przynajmniej nie bywa obrzydliwe.

Każdemu kto lubi komiksy, interesuje się historią Japonii, trenuje sztuki walki czy lubi historie o wojownikach polecam serię "Usagi Yojimbo". Każdy znajdzie tam coś co będzie mu pasowało.

Komentarze