Oceny

Jest wiele portali typu lubimyczytać, filmweb, biblionetka, na których możemy ocenić dany twór kultury. Logujemy się, znajdujemy dzieło i PYK - jednym kliknięciem wystawiamy mu notę. Osobiście uważam, że takie własne konto na danym portalu to fantastyczna sprawa. Tworzymy listy ulubionych książek lub filmów, zaznaczamy co mielibyśmy ochotę poznać, dostajemy, na podstawie własnych ocen, propozycje utworów, które mogłyby nam się spodobać.

Na blogu wystawiam książką oceny od niedawna - pod jedną z notatek zaproponowano mi, żebym je wprowadziła w recenzjach. Sprawę przemyślałam, wybrałam sobie 10-cio stopniową skalę i zaczęłam ją stosować.

Niedawno też zdałam sobie sprawę (a raczej brutalnie mnie uświadomiono), że poprzez nasze oceny też jesteśmy oceniani.

Żeby nie wyszukiwać ciągle synonimów słowa "utwór", będę pisała o filmach. Wiem, że mój blog jest o książkach, ale będzie mi wygodniej skupić się na jednej dziedzinie sztuki i przykłady brać tylko "z jednego worka", a to właśnie na filmwebie uświadomiono mi, że przez pryzmat moich ocen, ktoś może osądzić mój poziom inteligencji... No i tak jak napisałam wcześniej co do książek nie stosowałam skali, więc byłoby kiepsko z przykładami.

Skoro jestem gadułą to nikogo to nie zdziwi, że lubię wypowiadać się na różnych forach. Pewnego dnia przeglądałam sobie na filmwebie stronę filmu, który mnie interesował. Na forum tegoż filmu toczyła się zażarta dyskusja napędzana przez pewnego arogatna, który "wie wszystko lepiej niż inni". Piszę "arogant", żeby nie użyć innego określenia, który bardziej pokazałby jakie mam zdanie o tamtym forumowiczu, ale musiałabym wtedy zmienić bloga na +18. Pan, święcie przekonany o swojej wyższości obrażał wszystkich, którzy ośmielili sie mieć własne zdanie. Na jego komentarze odpowiedziałam i ja. Grzecznie, używając rozsądnych argumentów wymieniłam z nim kilka wpisów. W pewnym momencie odpowiedział mi, że on nie będzie dyskutował z osobą, która oceniła "Pod słońcem Toskanii" na 10, a w obejrzanych nie ma "Listy Schindlera".

Nie ukrywam - zamurowało mnie. Przejrzałam listę moich najwyżej ocenionych filmów i znalazłam tam dużo "kompromitujących" ocen :) Ale przecież system oceniania też jest sprawą indywidualną i odbiór filmu też. Jestem typowym "oglądaczem" - nie znam się na ocenianiu pracy kamery, reżyserii. Film jest dla mnie mądry lub głupi, ciekawy lub nudny. A w wielu przypadkach na ocenę wpływa moment oglądania. Pamiętam bardzo dobrze, dlaczego "Pod słońcem" dostało tak wysoką ocenę. Miałam bardzo stresujący okres w pracy, ciągle coś się działo. Pilnie potrzebowałam relaksu, ale przez to wszystko nie miałam nawet siły, żeby iść choćby na basen. Poskarżyłam się przyjaciółce, która zjawiła się u mnie z filmem i winem. To był sympatyczny, odprężający wieczór, a film spełnił swoje zadanie. Do tej pory lubię go czasem obejrzeć ponownie i mam z nim tak przyjemne skojarzenia, że w mojej prywatnej skali zasłużył na 10. A zestawianie go z "Wielkim kinem" jest dla mnie nieporozumieniem.

Co do "Listy Schindlera" naprawdę go nie obejrzałam i jest mi wstyd z tego powodu. Mogę się jedynie usprawiedliwiać tym, że kiedy on miał premierę ja nie byłam nawet nastolatką. Mam go na swojej liście "do obejrzenia", ale zawsze jakoś myślę - następnym razem.

Poza tym, ogólnie przyjęłam, że "Wielkiego Kina" nie oceniam. Nie mam po prostu do tego kompetencji, no i nie wyobrażam sobie zestawienia go z moimi "dziesiątkami". Jakby to wyglądało - "Kosmiczny mecz" 10 (pierwszy raz byłam w kinie z bratem, uwielbiałam koszykówkę i MJ, a film był po prostu spełnieniem moich dziecięcych marzeń), a obok klasyka też 10.

Porównajcie sobie kiedyś rożne filmy - np, zwycięzca Oscara "Jak zostać królem" ma ocenę na filmwebie 7,8, a "Pamiętnik" - 8,1. Widocznie każdy ma jakiś swój, nie zawsze sprawiedliwy dla wspaniałych filmów system oceniania.

Co do książek - myślę, że tutaj mam podobnie - bardzo wysoko "Harry Potter", a "Chłopi" na samym dnie (bardzo przepraszam wszystkich, ale ja nigdy nie potrafiłam pokochać tej książki). Tylko co to właściwie za porównanie?

A jak jest u Was? Pochwalcie się waszymi "kompromitującymi" ocenami.
gavelscalesjustice3

Komentarze

  1. Życie jest za krótkie, żeby przejmować się krytyką jakiegoś anonimowego typa z filmwebu. Ja np. mam oceniony Dzień niepodległości na 10, a Foresta Gumpa na 2 i nie zamierzam wstydzić się moich ocen, bo dokładnie wiem, dlaczego potraktowałam te filmy tak, a nie inaczej. Jeśli ktoś zechciałby mnie oceniać przez pryzmat moich ocen, albo też próbować mi wmawiać, że nie zrozumiałam takiego czy owakiego filmu - śmiało, droga wolna, ale ja i tak się tym nie przejmę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentuj komentuj :)