Rodman kontra O'Neal

shaq Ten wpis będzie mocno wspomnieniowy - obie książki czytałam ponad dwa lata temu. Będzie krótko, ale, mam nadzieję, inaczej niż zwykle.

Dwa lata temu w moje ręce trafiły dwie biografie koszykarzy - Dennisa Rodmana i Shaquilla O'Neala. Dwie gwiazdy NBA lat 90tych.

Te dwie biografie wydane przez wydawnictwo Sine Qua Non na pewno były czymś co bardzo mnie interesowało - Rodman był moją wielką koszykarską miłością. Miałam z nim plakaty, koszulkę, bluzę, album z wycinkami i kasetę z filmem "Ryzykanci". Do tej pory mam w domu archiwalny numer pisma "Magic Basketball" poświęcony temu koszykarzowi (Nie sprzedam go). I wcale nie chodziło o jego wybryki lub włosy. Chodziło o to, że król zbiórek w pełni na swój tytuł zasługiwał. Oglądam mecz - "Robak" prawej strony boiska, któryś z koszykarzy rzuca, piłka odbija się od obręczy w lewo i... Rodman zbiera! Miał niesamowitą intuicję, magicznie wiedział wcześniej gdzie poleci piłka. To był wspaniałe. Shaq natomiast był równie barwną postacią i rewelacyjnym centrem. Wiadomo, że ze względu na Rodmana, no i Jordana, uwielbiałam Bullsów, ale nie sposób było nie interesować się kimś takim jak O'Neal.

Jako pierwszą przeczytałam "Shaq. Bez cenzury". TEN WSTĘP! Nie mogę teraz znaleźć informacji kto napisał tekst wstępu do polskiego wydania, ale był to świetny sentymentalno- wspomnieniowy tekst o erze NBA w latach 90tych. Czytałam go i myślałam "racja, dokładnie tak". Ach! To było coś. Budziliśmy się nawzajem z bratem, żeby oglądać o 1 w nocy mecz, a następnego dnia na boisku co lepsi próbowali powtarzać ciekawe zagrania. Kiedy była nocna transmisja pół osiedla wstawało dopiero po 11 i zbierało się pod blokiem, żeby przeżywać :D

dr_powinien_byc_martwy I ten wspaniały wstęp przypomniał mi to wszystko! Potem książka już "poleciała". Dobrze napisana, ciekawa, pełna anegdotek z życia O'Neala. Była dokładnie tym czego chciałam - historia drogi do sławy, od samego początku. Niejednokrotnie czułam się zaproszona za kulisy tego niezwykłego koszykarskiego świata, Shaq często opowiadał o relacjach z innymi sławami boiska. To też była dla mnie gratka - przypomnieć sobie te wszystkie wielkie nazwiska. Wspaniale!

A potem... no cóż - spotkało mnie ogromne rozczarowanie. Po niesamowitej biografii Shaqa, książka "Dennis Rodman. Powinienem być już martwy" była niczym kubeł zimnej wody. Wydaje mi się, że to trochę moja wina. Powinnam się była spodziewać, że historia Rodmana bardziej skupi się na jego szalonym życiu, a nie na jego koszykarskiej karierze. Z pewnym niesmakiem czytałam o jego wyczynach, podbojach, imprezach. Nie tego chciałam. Może na tym zakończę. Jest mi po prostu przykro.

Nie trudno się domyślić, że pojedynek wygrała książka:
"Shaq bez cenzury"

Komentarze