W drodze...

     (...)Przez całe życie snuję się za fascynującymi mnie ludźmi, bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, szałem pożądania, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą głupstw, ale płoną, płoną, płoną, jak sztuczne ognie eksplodujące na tle gwiazd.”
To właśnie ten cytat zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę „W drodze” Jacka Kerouac’a. Po dodaniu do tego informacji, że pozycja ta jest najsłynniejszą amerykańską powieścią XX wieku, nie pozostało nic innego jak tylko wygospodarować trochę czasu, aby zagłębić się w to szalone życie, które mieli więść główni bohaterowie, aby poznać pokolenie beatników.

Jack Kerouac był postacią dość barwną. Pisał w czasach, kiedy nastąpił zwrot od materialistycznego podejścia do życia. Na pierwszy plan wysuwała się filozofia życia, zabawa, narkotyki, seks i podróże autostopem. Taka też jest jego powieść przez wielu uważana za kwintesencję „pokolenia ogarniętego szałem życia”.

Książkę czyta się dosyć lekko, ponieważ Kerouac nie używa górnolotnego języka. Zresztą nawet też nie ma takiej potrzeby. Nie wolno się jednak dać zwieść pozornej prostocie tej lektury. Wiele fragmentów rozpala wyobraźnię i zmusza umysł do wniknięcia w sposób myślenia pojawiających się postaci.

w drodze kerouac W zasadzie jest to powieść bez standardowej fabuły. Sal Paradise, czyli główny bohater będący alter ego samego Jacka Kerouaca, podróżuje autostopem od wschodniego do zachodniego wybrzeża ameryki i odwrotnie. Czasem w towarzystwie swojego przyjaciela Deana Moriarty’ego (jest on uosobieniem innego pisarza - Neal’a Cassady’ego), czasem sam. Zatrzymuje się w różnych miejscach, pije na różnych imprezach i filozofuje o różnych rzeczach.

Ta autobiograficzna powieść jest zapisem autentycznych wrażeń zmysłowych autora. Owszem, spodziewałam się dużo po tej książce. Spodziewałam się odkryć tajemnice życia w drodze. Ale im dłużej czytałam tym mniej rozumiałam to pokolenie… Kilku zagubionych ludzi szukających swego miejsca w życiu. Przyjaźń i miłość, czasem brak jednej i drugiej.

Same relacje pomiędzy Salem a Deanem są jednym z ciekawszych aspektów tej historii. Przyjaciele. Dean płaczący, gdy Sal nie jest w stanie opanować swojej frustracji i wylewa żale na przyjaciela i ten sam Dean zostawiający tego samego chorego przyjaciela w Meksyku. Jednak towarzyszymy im w drodze cały czas, zastanawiając się jak się ta historia skończy?

Być może nie chwyciła mnie ta opowieść za serce, ale gdy zbliżałam się do końca i zostawało coraz mnie kart do przeczytania, pojawiała się tęsknota, bo koniec przygody się zbliżał. Dopiero po skończonej lekturze uświadomiłam sobie, że byłam w nimi w drodze cały czas, że nawet nie zauważyłam kiedy zżyłam się z bohaterami. I to jest magia tej książki. Magia Kerouaca. Czytając czujesz zapach wypalanych papierosów, słyszysz dźwięk tłuczonych butelek po alkoholu, słyszysz śmiech i jazz. Ten wszechobecny jazz. A pomiędzy tym wszystkim gdzieś jest droga. Bo „droga to życie” a życie to droga….


Komentarze