Wojowniczka!

Wiem co wszyscy ostatnio myślą - że recenzenci, którzy współpracują z wydawnictwami zawsze ogłaszają książki wybitnymi. Ta nie jest wybitna, ALE tak strasznie trafiła - nie wiem dokładnie czy w mój gust, czy w dobry czas, czy w oba, ale, kurczę, tak mi się ją dobrze czytało.

Zabawne, że Rondę Rousey, której biografię czytałam kojarzyłam bardziej z filmów ("Niezniszczalni" i "Ekipa") niż z jej sportowych osiągnięć. Przeczytałam wstęp i krótki, pierwszy rozdział i już wiedziałam. Podniosłam głowę i powiedziałam do męża - "To będzie dobra książka".

rondarouseymojaRonda Rousey jest twarda. Waleczna. Fajna. Ma śliczny uśmiech. Ciekawe podejście do świata. Mamę, której sposób wychowywania dał mi do myślenia. I życie (oby jak najdłuższe), które naprawdę było warte opisania. Ma w swoim życiorysie traumatyczne przeżycia, ciężkie treningi, kontuzje, bolesne porażki i wspaniałe zwycięstwa. Z każdej życiowej lekcji wyciąga wnioski.

Mam wrażenie, że tak jest właśnie skonstruowana cała biografia judoczki, a potem zawodniczki MMA. Najpierw temat lekcji, potem krótka definicja i wreszcie wyjaśnienie. Sprawia to, że bardzo fajnie się czyta. Jeśli chcesz odpocząć, zrobić przerwę nie stracisz kontekstu. Jeśli masz ochotę pochłonąć książkę w jeden wieczór to proszę bardzo - nic Ci się nie pomiesza.

Język nie jest trudny, Ronda wypowiada się w pierwszej osobie "waląc prosto z mostu", a czasem nawet sobie przeklnie. Na pewno dodaje to wiarygodności całej historii.

Czy jest to sama prawda? Nie wiem. Nie od dzisiaj wiadomo, że biografie często są podkoloryzowane lub po prostu pisane od początku. Nie znam osobiście Rondy Rousey, a prawdopodobieństwo naszego spotkania jest równe temu, że zdobędę Nobla z fizyki. I wierzcie mi, że bardzo tego żałuję. Pierwszy raz w życiu, naprawdę mam ochotę poznać "papierową postać".

Bo widzicie - ja nie przepadam za biografiami. Zwłaszcza teraz, kiedy wydawane są masowo - ktoś się pojawił w telewizji na 5 minut i, pyk, już możemy przeczytać jego książkę. Przysięgam, że jeżeli ktoś wypuści na rynek biografię takiej, np Natalii Siwiec to nigdy więcej nie kupię nic tego wydawnictwa (a może już jest? Brrrr...). Rozumiem legendy muzyki, wielkich aktorów lub innych artystów, wybitnych sportowców, ale gwiazdka muzyki, która miała jeden hit? O tworach typu Kardishianowie nie wspomnę. Ciężko znaleźć w tym zalewie wszystkiego coś naprawdę dobrego.

Ja znalazłam. Biografia Rondy Rousey sprawia, że masz ochotę wstać z kanapy. Ruszyć tyłek. Walczyć. Przede wszystkim uwierzyć w siebie.

Czy książka spodoba się mężczyznom? Myślę, że tak. Świat Rousey to mimo wszystko bardziej "ich" świat - bitew, walk, krwi.

Młodym sportowcom powinno się przed treningami czytać fragmenty (i pokazywać zdjęcie Justyny Kowalczyk ciągnącej oponę), żeby zrozumieli czym jest poświęcenie się swojej dyscyplinie.
A kobiety? Uważam, że powinna ją przeczytać każda babka. Licealistki powinny mieć ją w lekturach obowiązkowych. Są aktywistki, które walczą o prawa kobiet, są gwiazdy, które krzyczą "girl power". Ronda nie musi walczyć i krzyczeć. Ronda cała jest "girl power"

Polecam, polecam, polecam!


Moja ocena: 9/10
Tytuł: Ronda Rousey. Moja walka / Twoja walka
Autor: Ronda Rousey
Dla kogo: Dla potrzebujących motywacji. Dla kobiet. Dla wszystkich


A tu na dokładkę zdjęcie Justyny Kowalczyk ciągnącej oponę (w Polsce też mamy wojowniczki!):
jk_z_opona
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
logo_sqn2

Komentarze