Pyrkon po raz pierwszy

 Początek
    Zacznijmy od tego kiedy zaczyna się PYRKON. To, wbrew pozorom, wcale nie jest data kiedy hale zostają otwarte dla uczestników festiwalu. O nie - PYRKON zaczyna się już wtedy kiedy pomyślisz "Jadę" i zaczynasz wszystko planować. Przeglądasz program z rosnącą ekscytacją, a czasem niedowierzaniem - "TA AUTORKA tam będzie? Z prelekcją? Muszę, muszę, muszę!" I te wszystkie tematy, zagraniczni goście. Ogarnia Cię podniecenie, a myśl, że mogłoby Cię zabraknąć na tej imprezie jest absolutnie nierealna! Bilet wstępu kupiony? To planujemy przejazd.
     Samochód, bus, pociąg - do Poznania można się dostać na wiele sposobów. Ja wybrałam "Blabla car". Trochę strasznie - w końcu jedziesz z obcymi ludźmi. Nagle wszyscy, z Twoją Mamą na czele, wyobrażają sobie jak sprzedają Cię talibom na żywe tarcze.
     Nic takiego się nie stało :) - dojechałam na PYRKON. Wymieniam bilet na wejściówkę.
     I zaczyna się magia...

Radość i swoboda
    Pyrkon to świat, w którym obowiązują inne normy i zasady niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Na festiwalu możesz być kim chcesz. Na identyfikatorach, które dostajesz po okazaniu biletu trzeba się podpisać. Niewiele osób ma napisane po prostu swoje imię. Spotykasz Princessę Agitę, Ryuu, Lutherin, Waleczną Sandrę, Tostera, Kushiego. Wśród nich jestem ja - Norsevia.
    Identyfikatory to jednak tylko preludium. Tłum pyrkonowców to wielka, kolorowa masa indywidualistów, cosplayowców i różnych, pozytywnych wariatów. Na przykład - na co dzień osoba z zielonymi włosami to na ulicy mini-sensacja. Tutaj co trzecia dziewczyna ma kolorową fryzurę, piękny wianek albo zwierzęce uszy. Ja też kupuję sobie uszy, bo są urocze. Zakładam je i chodzę w nich przez cały czas trwania Pyrkonu. Nikomu to nie przeszkadza, żę 30-latka chodzi z mysimi uszami. Przecież tutaj to norma! Uszy, ogony, dziwne pasy, wisiorki - dziewczyny i chłopaki, kobiety i mężczyźni, dzieci i dorośli.

Pokemony i Assasyni
     Ważnym punktem Pyrkonu są cosplayowcy. Cosplay, czyli zabawa w przebieranie. Drogi czytelniku - pomyśl teraz o jakieś znanej postaci z popkultury. Zaręczam Ci, że ją spotkasz. Wiedźmin, Indiana Jones, Harry Potter i paczka, Iron Men, Voldemort, Harley Quinn, nazgule, Karton, który zabił Hankę. Oni wszyscy tam byli. Odbyła się nawet wspólna przebieżka Pikatchów i Assasinów.
     Świat mangi i anime też był dobrze reprezentowany. Niestety moja wiedza na ten temat jest niewielka, dlatego ciężko jest mi powiedzieć kogo właściwie spotkałam. Za to miałam frajdę, bo podchodziłam do różnych "przebierańców" i pytałam o ich stroje. Aż żal, że nie miałam dyktafonu. Nikt, absolutnie nikt nie odmówił opowieści. A były to historie piękne, pełne pasji, zainteresowań i ciężkiej pracy. "Większość elementów wykonałam sama" powtarzało się jak refren w wielu wypowiedziach, kiedy pytałam skąd mają swój strój. Jasne - często to też duże nakłady pieniężne - na materiały, peruki czy krawcową, ale nie powinno to umniejszać poświęcenia i czasu włożonego w przygotowanie kostiumu.
Kolejkowo
     Kolejki to stały punkt festiwalu. Po wejściówkę, do toalety, na wykład, na zajęcia, na konkurs. Na te najpopularniejsze najlepiej zjawić się jakieś 40 minut wcześniej, żeby mieć pewność, że się dostanę. I liczą się tylko miejsca siedzące - kto myślał, że posiedzi na podłodze to niestety musi opuścić salę.
     Wiele osób się o to oburza, w relacjach z festiwalu na YouTube ten temat powraca jak bumerang, a uczestnicy wymyślają pomysły jak usunąć ten problem.
     Jako, że dla mnie szklanka jest w połowie pełna - w ogóle mi to nie przeszkadza. 
    W kolejce czekają ludzie, którzy lubią to samo - wystarczy zagadać. A poza tym kiedy nie dostanę się na jeden wykład to mogę iść poczytać komiksy, pograć w gry, połazić po stoiskach, albo po prostu wejść na jakieś inne zajęcia. Możliwości jest mnóstwo, a najważniejsze, że wszystko jest ciekawe, bo przecież Pyrkon tworzą i odwiedzają przede wszystkim...

Ludzie pełni pasji
(Uwaga - ten fragment będzie słodko-sentymetalny)
     Można na Pyrkonie być samemu, ale ani przez chwilkę człowiek nie czuje się samotny. To co w moim otoczeniu wywołuje pobłażliwy uśmiech, czyli moje uwielbienie do komiksów, fantastyki itp., tutaj dla ludzi jest normalne. Już wcześniej to napisałam, ale powtórzę - na festiwalu możesz być kim chcesz i dla uczestników to jest OK, bo najczęściej są tacy sami jak ty.
     Co chwilkę mijasz kogoś kto jest Twoją bratnią duszą - nie w kontekście romantycznym - tylko kogoś z kim da się przegadać pół nocy o wspólnych pasjach.

[   W tym momencie pozdrawiam Tostera, który stał ze mną godzinę w kolejce i uświadomił mi jak niska jest moja wiedza na temat Harrego Pottera ;) do zobaczenia za rok w tej samej kolejce :)  ]
    
     Kiedy w sobotę latałam po spotkaniach i prelekcjach ciągle coś mnie zachwycało - wykładowcy, temat prelekcji, autorzy książek, reakcje uczestników. To było niezwykłe, bo w momencie kiedy nie dostałam się na warsztaty poszłam do sali komiksowej i zostałam tam na dwa kolejne wykłady, bo nie dałam rady wyjść - było po prostu zbyt ciekawie.

       Warto też wspomnieć o różnych stowarzyszeniach i fundacjach, którzy maja możliwość działania i zareklamowania się na Pyrkonie. Spotkanie Deadpoola z Ligi Superbohaterów było ciekawym punktem mojego pobytu w Poznaniu - przyjemnie było słuchać jak zapaleńcy używają swoich pasji, żeby zrobić coś naprawdę dobrego. Tutaj macie link do ich strony LIGA SUPERBOHATERÓW - przeglądajcie, może prześlijcie jakiś datek - sympatyczni ludzie, z prawdziwą misją.

     Wieczorem zamiast zasypiać rozmawiałam z ludźmi, którzy mieli "legowisko" obok (moja "ekipa" szalała wtedy na jakiś akcjach związanych z mangą) - ot tak, o pierdołach, o bajkach braci Grimm (jak my dotarliśmy do tego tematu???). Co prawda, jeśli chodzi o sleeproomy to nie do końca załapałam ideę "Zaraz będzie ciemno", klaskania czy "przegrałam" (o, przegrałam ;) ), ale i tak było w tym miejscu coś naprawdę fajnego.
Zakończenie
     W niedzielę w pociągu dociera do mnie jak bardzo jestem zmęczona. I nie - to nie znużenie podróżą. Po prostu przez cały Pyrkon napędzały mnie ekscytacja, endorfiny i ciekawość. Teraz to wszystko zniknęło, a intensywność ostatnich dwóch dni i nocy daje o sobie znać.
    Dociera do mnie też jeszcze jedno - uszy i identyfikator schowane w plecaku, a ja wracam do rzeczywistości - znów jestem Agatą.
     "Zaraz będzie ciemno"...



 Ps. Jakość zdjęć taka sobie, bo robiłam telefonem. Na ostatnim zdjęciu z księżniczkami widać moje uszy - już bardzo krzywe, bo to koniec dnia :)


Komentarze

  1. Czytając twój post aż żałuję, że mnie tam nie było...to takie oderwanie od rzeczywistości. Ja przebrała bym się za pchłę szachrajkę idąc tokiem myślenia mojej znajomej, która zawsze powtarzała, że ze mnie taka pchełka ;-) Agata pielęgnuj swoją pasję! pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będziesz miała ochotę to pojedziemy razem w przyszłym roku :) Naprawdę nie trzeba "siedzieć" w tematyce fantasy, żeby się świetnie bawić na Pyrkonie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentuj komentuj :)