Biusty... wszędzie biusty. Słodka szarlotka

     W literaturze kobiecej słodkie romansiki mają poważnego konkurenta - literaturę erotyczną. Nawał książek pikantnych zapoczątkował niesławny Grey i w sumie chwała mu za to, bo najwyraźniej w jakiś sposób odblokowało polki, nie tylko w sensie seksualnym, ale też czytelniczym, bo po "50 twarzach" chciały przeczytać coś jeszcze. O poziom nie ma co się kłócić, bo to jest niekończąca się dyskusja.
      Jakiś czas temu w nowościach wydawniczych wypatrzyłam "Słodką szarlotkę" i postanowiłam ją sprawdzić. Historia trzech młodych, pięknych Francuzek, które szukają mieszkania jakoś pasowała mi do tych wszystkich lekkich erotyków.

      W "Słodkiej szarlotce" główne bohaterki narysowane są jak wyuzdane wersje disneyowskich księżniczek. Patrzę na nie i widzę niegrzeczną Mulan (Mei), rozbudzonego Kopciuszka (Szarlota) i wyzwoloną Tianę (Alice). Strasznie mi się to podoba - takie mrugnięcie okiem do dużych dziewczynek, które pamiętają swoje ulubione bajki. W ogóle wizualnie komiks jest śliczny, uroczy i robi bardzo pozytywne wrażenie. I niestety to wszystko.
     Fabularnie, coś co powinno być prostą historyjką, zmieniło się w  pulpę wszystkiego i niczego. Wątki są nawalone jeden na drugim - tam gdzie miało być humorystycznie i lekko, nagle są jakieś śledztwa, napaści i tajemnice. Niby fajnie, ale kompletnie bez sensu, urywane nagle i absolutnie nie mieszczące się w 48 stronach albumu. Gdyby to była pierwsza część cyklu, albo 100-stronicowy komiks, gdzie te wątki miałyby szansę na rozwinięcie - wtedy miałoby to jakiś sens. A tak twórcy z niezrozumiałych dla mnie powodów próbowali upchnąć wszystko w ten jeden tom. Najlepszym przykładem są ci kolesie, którzy trzeciego pchnęli nożem - wiem po co byli w tym komiksie, ale dodawanie im jakiejś z pomiędzy pośladków wyjętej historyjki jest zupełnie niepotrzebna.
     Erotyka to po prostu podkreślanie na każdym możliwym rysunku - cycków i innych intymnych części ciała. "Momenty" są faktycznie momentami i tam gdzie można było sobie pozwolić na odrobinę śmiałości są... cycki i inne intymne części ciała. Nie ma w tym wyczucia, intymności. Nie wiem czego się spodziewałam, ale nie tego.
    Największy minus, budzący we mnie niesłabnącą odrazę, która zabiła nawet urocze ilustracje to scena "gwałtu" (jak większość scen w tym komiksie - niepotrzebna). Ten temat, potraktowany w taki sposób - nie piszę dokładnie, bo nie chcę popsuć tego uczucia absolutnego niesmaku, który dopada czytelnika - jest przesadą. Grubą przesadą. Nie potrafię jakoś przyjąć tej sceny z luzem, zrozumieć, że takie przedstawienie sprawy miało pasować do humorystycznej całości. Nie i już.

     "Słodka szarlotka" wizualnie jest przepiękna. Nie są to rysunki artystyczne, ale za to bardzo wdzięczne, jak już wspomniałam w takim "disneyowskim" stylu. Warstwa erotyczna - no, może być, że momentami jest zmysłowo i może się czepiam (poza sceną z gwałtem). Fabularnie to niestety taka katastrofa, że nawet ilustracje nie ratują całości.  Za taką cenę jestem naprawdę rozczarowana... Już lepsza była "Paula".


Moja ocena: 4/10 (dawno niczego tak nisko nie oceniłam)
Autorzy: Ennio Ecuba, Vincenzo Lauria
Rysunek: Vincenzo Cucca
Tytuł: Słodka szarlotka
   
    

Komentarze

  1. Dobry biust nie jest zły, ale jednak na "Słodką szarlotkę" nie dam się namówić, chociaż jestem totalnie uzależniona od słodyczy. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentuj komentuj :)