Oscar dla "Oscarów" Katarzyny Czajki-Kominiarczuk

      Ostatnio coraz bardziej interesuje mnie tematyka filmowa. Nie stałam się nagle ekspertem, ale zauważyłam, że częściej oglądam recenzje i słucham mądrzejszych od siebie przez co zmieniły się również moje wybory co do doboru seansów. Oczywiście nie przestałam nagle uwielbiać filmów o superbohaterach i komedii, ale od czasu do czasu staram się obejrzeć obraz uznawany za ambitniejszy.
    Luty upłynął mi pod znakiem Oscarów - chyba najbardziej rozpoznawalnej nagrody filmowej na świecie. Po ogłoszeniu nominacji nadrobiłam prawie wszystkie filmy nominowane w najważniejszych kategoriach oraz obejrzałam galę wręczenia statuetek zwycięzcą. Naturalnym wyborem do przeczytania była więc książka Katarzyny Czajki-Kominiarczuk - "Oscary".

       Nie mam zamiaru nikogo czarować i powiem to od razu - ta książka jest genialna. Dla kogoś kto chociaż trochę interesuje się kinematografią lub właśnie zaczyna będzie świetnym wprowadzeniem w ten świat. Dla zaawansowanego kinomaniaka będzie ciekawym uzupełnieniem jego wiedzy. Jasne - duża część to informacje, o których słyszeliśmy wcześniej, ponieważ pojawiają się co roku w dzień po ogłoszeniu nominacji i powtarzają się przez cały okołooscarowy okres. Tutaj jednak mają odpowiedni kontekst i są ciekawie uporządkowane.
     Nie wiem dlaczego spodziewałam się, że tekst  będzie poukładany chronologicznie - od pierwszego rozdania nagród, aż do ostatniego. Obawiałam się, że będzie to nudne - data, nominowani i opis wszystkiego co się działo w danym roku. Takie streszczenie - opracowanie jak bryki z lekturami. Na szczęście się myliłam. Autorka dzieli swoje rozdziały tematycznie i ciekawie opowiada o ciekawostkach, ludziach i skandalach przeplatając to z faktami, plotkami i swoimi przemyśleniami. Czyta się to dzięki temu fantastycznie, zwłaszcza, że Pani Katarzyna pozwala sobie czasem na żart lub zgrabne podsumowanie.

"Lepsza jedna duża małpa niż wiele mniejszych"

       Zastanawiałam się, a po pierwszym, pobieżnym spojrzeniu uznałam to za minus, dlaczego nie ma w książce zdjęć lub ilustracji. Po przeczytaniu książki wiem już, że to zaleta. Dodanie fotografii znacznie zwiększyłoby objętość książki, a co za tym idzie - byłaby droższa. Poza tym nie byłoby możliwości dać zdjęć wszystkich scen, ludzi filmu i zdarzeń, o których wspomina autorka, więc i tak czytający co rusz korzystałby z Internetu, żeby zobaczyć to czego nie zilustrowano, podczytać o filmach lub obejrzeć filmiki. Na przykład na stronach od 249 do 251 pisząc o tym czy Oscar zmienia coś w życiu aktorów pani Katarzyna wymienia 13 różnych nazwisk. I jak w tym wypadku wybrać kogo dać do książki, a kogo nie? No i kiedy w tekście jest opowieść o jakimś zdarzeniu to o wiele ciekawiej jest odnaleźć film i zobaczyć co się stało na własne oczy.

Chciałam zrobić jakieś fajne zdjęcie i na Oscara najbardziej pasował mi Silver Surfer :)

      Ogromną, ale to ogromną zaletą książki jest podpis na okładce po nazwiskiem "autorka bloga". Bloga może założyć dzisiaj każdy i przez to bardzo często nie docenia się twórców internetowych. "Oscary" są dowodem na to, że pasjonat może być ze swoją wiedzą i poświęceniem rewelacyjnym źródłem informacji. A właśnie w tym dziele widać miłość, trud i górę pracy jaki włożyła w stworzenie go autorka. Kasia Czajka - nie historyczka, nie pracownik tygodnika, nie pisarka o czym możemy dowiedzieć się z biogramu z wewnętrznej części okładki. Blogerka.

      Żeby było uczciwie muszę znaleźć jakiś minus. Szukałam, szukałam i znalazłam. Złotko na okładce bardzo szybko się odrapało.

Komentarze