Jak nauczyć dzieci nie kochać książek!


     Z wielkim przerażeniem zobaczyłam listę lektur szkolnych, zwłaszcza tych do klas IV-VI i VII-VIII szkoły podstawowej .

   Kiedyś kanon lektur szkolnych miał wiele zadań – podkreślać realia epoki, o których uczyły się dzieci, wzbogacać ich słownictwo, uczyć o klasyce literatury. Tylko, że nie ma już „kiedyś”. Mamy teraz, a „teraz” nasze dzieci i młodzież mają komputery, komórki, konsole, zajęcia pozalekcyjne i wiele innych tworów, które zabierają ich uwagę. I nie demonizuje tych przedmiotów. Przecież mnie też nieraz zdarzało się spędzić godziny w cyberprzestrzeni ubijając potwory, mam listę filmów „do obejrzenia” i oszukuję w „Simsach” używając kodów. Tylko, że kiedy ja uczyłam się miłości do literatury to tego wszystkiego nie było.
   Biorąc pod uwagę czasy, w których żyjemy i pogłębiający się problem nieczytających dzieci my serwujemy im listę lektur z muzeum! Szkoła podstawowa, klasy IV-VI pozycje obowiązkowe – 18 lektur i tylko jedna (!), „Felix, Net i Nika” jest książką z XXI wieku! Jedna! Jej starszą-najmłodszą koleżanką jest „Kajko i kokosz. Szkoła latania” z 1981 roku. Potem „Mikołajek” z 1960 i na tym kończą się książki z drugiej polowy XX wieku. No gratulacje… Mamy jeszcze lektury uzupełniające – 22 pozycje. Ile jest z obecnego tysiąclecia? Cztery i pół. To pół jest za wybraną powieść Małgorzaty Musierowicz (chociaż i tak najczęściej omawiane są jej najstarsze powieści, ale niech ma te pół).
   Przejdźmy do klas VII-VIII. No tam to jest wybór! Czy są jakieś książki z XXI wieku? Nie. Może chociaż lata 90-te? Nope. 80te? O jest! „Artysta” Sławomira Mrożka. Cudowna powiastka, podejrzewam, że 90% Polaków czyta ją sobie do poduszki przynajmniej raz w miesiącu. Na szczęście możemy pocieszyć się lekturami uzupełniającymi. Chociaż chyba nie możemy… jest „Pozłacana rybka” z 2007r. I fragmenty wydanych w 2001 roku „Wspomnień wojennych” Lanckorońskiej, ale z racji tematyki odmawiam jej bycia literaturą współczesną.

   Co roku wydawanych jest w Polsce setki, jeśli nie tysiące książek. Wiele wydawnictw zajmuje się wydawaniem wyłącznie literatury dziecięcej lub młodzieżowej. Czy nie ma wśród nich wartościowych pozycji?
   Oczywiście, że są!
  „Moje Bullerbyn”, „Wszystkie lajki Marczuka”, „Córka czarownic”, „Mój obciachowy tata wymiata Internet”, „W cieniu motyla”, „Pax’, „Tarapaty”, „Artemis Fowl”, „5 sekund do io”, "Biała żyrafa", "Fryndel", seria "Kroniki Archeo" książki Kazimierza Szymeczko, Pawła Beręsewicza, Michaela Morpurgo – to tylko pierwsze z brzegu tytuły, o których pomyślałam.

   Kocham Anię Shirley całym sercem, ale jej problem z zielonymi włosami wydaje się być, aż nie na miejscu, gdy współcześnie problem z zielonymi włosami jest taki, że ten kolor za szybko się zmywa. Dlaczego zamiast niej nie pozwolimy dzieciom poznać Natalki, która musiała wyprowadzić się z rodzicami do Szwecji i uczy się życia w nowej kulturze? Tańczy w zespole, próbuje utrzymać kontakt z przyjaciółmi, podróżuje między krajami, żeby odwiedzić babcię, uczy się języków... Czy jej problemy nie są bliższe małym czytelnikom?

   Tak samo jest z komiksami - gdy wprowadzono komiks na listę lektur byłam zachwycona. Mój entuzjazm szybko opadł, gdy dowiedziałam się, że będzie to "Kajko i kokosz" - znowu klasyka zamiast współczesności. A uwierzcie mi, że polski rynek komiksowy naprawdę ma się czym pochwalić! Wspomnę tylko "Łaumę", "Kościsko", "Bajkę na końcu świata" i konkurs im. Janusza Christy. Wiecie ile czytelników przyszło do mnie wypożyczyć komiks, bo przeczytało "Kajka" jako lekturę? Jeden. A na mojej filii jest osobny dział komiksowy, więc jest to pierwsze miejsce, gdzie teoretycznie młodzi komiksiarze mogli by przyjść.

   Jestem bibliotekarką – od ponad 12 lat pracuję z dziećmi i młodzieżą, spotykam się z nimi, rozmawiam, prowadzę zajęcia. Moja codzienność to praca z książkami i mało skromnie powiem, że mam naprawdę dużą wiedzę na temat tego co się w naszym kraju wydaje i po co najchętniej sięgają moi czytelnicy. Codziennie obserwuję jak „nieczytające dzieci” zapisują się w kolejce po książki, jak nie mogą się doczekać kontynuacji przygód ulubionych bohaterów. Szkoła jednak nie potrafi tego podtrzymać, wiele dzieciaków przestaje czytać, bo nie widzą w tym przyjemności i pasji. A właśnie tym powinny być obecnie lektury w szkole podstawowej - informacją dla uczniów, że czytanie jest rozrywką, że jest "spoko". A zadaniem dorosłych powinno być tak je dobrać, żeby były też mądre i pięknie napisane.

    Klasyką, kanonem powinna zająć się szkoła średnia, gdzie mamy już prawie dorosłych ludzi, świadomych czytelników.
   

Komentarze